Pojechałam rowerem do Rewy. To zupełnie inne wrażenia niż na Helu
Co ciekawego czeka w Rewie i czy warto pojechać tam dla cypla, który przyciąga miłośników Bałtyku? Podjecie decyzji, by to sprawdzić, nie zajęło mi długo. Wykorzystując wolne dni, wybrałam się na krótką wycieczkę. Wiem, jak duże wrażenie robi na mnie Cypel Helski, więc nie mogłam oprzeć się temu, by porównać go do innego znad Zatoki Puckiej. Właśnie przy niej, między Gdynią a Puckiem, na Kaszubach znajduje się wspomniana wieś. Zauroczyła mnie nie tylko swoją unikatową atrakcją, ale jeszcze czymś innym. Dotarłam tam w czasie majówki rowerem z Gdyni. Po półtorej godziny jazdy byłam już na miejscu.
Na cyplu w Rewie
Po dojeździe do Rewy najpierw zobaczyłam tylko małe molo i dość wąską plażę. Idąc dalej, odkryłam jednak, jak ta staje się coraz szersza, aż wreszcie w oddali dostrzegłam słynny cypel. Można do niego dojść brzegiem morza lub specjalnie wyznaczoną alejką spacerową, schodząc na piasek dopiero przed Krzyżem Morskim za Aleją Zasłużonych Ludzi Morza. Na początku drogi zobaczycie napis „I love Rewa”, a następnie liczne restauracje, sklepy z pamiątkami czy małe bary.
Z oddali cypel wydawał mi się nieduży i krótki, jednak im bardziej się do niego się zbliżałam, tym większe wrażenie robił, a spacer aż do najwęższego punktu trwał co najmniej 10 minut. Możecie spacerować po miękkim suchym piasku lub tym mokrym – bliżej brzegu – który dopiero co minutę temu otuliła fala. Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem majówki, czyli 30 kwietnia, było tam niemal pusto. Wiał silny wiatr, co uzmysłowiło mi, że w Rewie nawet gdy temperatura nie jest niska, warto założyć ciepłą bluzę i czapkę.
Spacerując po cyplu rewskim, poczułam, jak woda otacza mnie z każdej strony, a morze było bliższe i potężniejsze niż kiedykolwiek wcześniej – choć dość spokojne i niewzburzone. Bliskość wody wywoływała u mnie lekki niepokój i początkowo trudno było mi stanąć na samym koniuszku cypla. Zauważyłam, że ludzie robią sobie zdjęcia, a ja stałam pełna podziwu. Przebywanie tam to inne uczucie niż na Helu – tamtejszy cypel jest większy, bardziej rozległy, przez co stojąc w jednym punkcie, nie widzimy go w pełnej okazałości, nawet jeśli mamy świadomość, że też jesteśmy otoczeni przez wodę.
To miejsce w Rewie to nie tylko magiczne widoki, ale też raj dla kitesurferów, których jest tam mnóstwo. Ich obecność sprawia, że od razu można się wczuć w wakacyjny klimat. Nad wodą z każdej strony roztaczają się charakterystyczne kolorowe latawce, którymi sterują surferzy na specjalnych deskach. Nie brakuje punktów szkoleniowych czy wypożyczalni, w których można nabyć taki sprzęt.
Z jednej wioski trafiłam do drugiej
Zachwycając się cyplem i spacerując po okolicy, łatwo trafić na plażę nazwaną w Google Maps jako „Rewa Plaża” – to ta od strony rezerwatu Przyrody Mechlińskie Łąki. Tuż obok znajdują się wyjątkowa wieża widokowa oraz ścieżka dydaktyczna. To doskonały punkt do podziwiania okoliczności dzikiej przyrody i morza. Wspomniane elementy są dość nowe – prace nad ścieżką zakończono w grudniu 2023 roku.
Atrakcja ta oceniana jest dość różnie – zwłaszcza przez miejscowych. Niektórzy ubolewają, że zostali odgrodzeni od morza – teraz ścieżka jest wygrodzona na obszarze łąki specjalnymi barierkami, których nie należy przekraczać. Mimo wszystko spacerując nią ciągle, można podziwiać morze oraz zielone trawy. Wadą jest to, że podłoże ścieżki tylko w niektórych fragmentach jest drewniane, reszta zasypana jest piachem, po którym nie idzie się zbyt wygodnie. Najgorzej jeśli prowadzimy rower czy wózek z dzieckiem. W niektórych przypadkach może być to wręcz niemożliwe.
Ja nie mogłam się oprzeć, by nie przejść całej trasy. Okazało się, że łączy ona Rewę z inną wsią o nazwie Mechelinki – wychodzimy tuż przy plaży, niemal w samym jej centrum, mając blisko do molo i morza. Cała trasa jest spokojna i urocza. Ma około 1,7 km, więc trzeba być gotowym na niemały spacer. Podczas niego możecie zobaczyć też m.in. tablice informacyjne dotyczące rezerwatu.
Rewa w środku tygodnia. Jeden dzień, a spora zmiana
Moją uwagę w Rewie zwróciło to, że znajduje się ona jeszcze absolutnie przed otwarciem sezonu turystycznego. Wypoczywając tam 30 kwietnia, mogłam liczyć na zupełnie puste plaże, brak tłumów czy muzyki. Większość sklepów z pamiątkami pozostawała zamknięta, podobnie było z restauracjami czy budkami z goframi i lodami – otwarto tylko nieliczne. Chcę podkreślić, że był to zwykły dzień w środku tygodnia. Zupełnie inaczej było już 1 maja, czyli gdy oficjalnie rozpoczął się weekend majówkowy. W Rewie przed południem zrobiło się tłoczno, ulicami ciągle przejeżdżały samochody, a większość lokali otwarto. Z baru tuż przy plaży grała nawet muzyka, a turystów na plaży i cyplu zrobiło się naprawdę dużo.
W głowie mam dwie różne obrazy tego miejsca – ten zmienił się zupełnie w zaledwie kilkanaście godzin. Podejrzewam, że następne takie oblężenie w Rewie będzie można zauważyć dopiero pod koniec czerwca. Gdybym miała tam wrócić, wolałabym przyjechać w dzień powszedni poza sezonem, by cieszyć się ciszą i naturą. Mimo to zakładam, że nawet latem nie będzie tam tak tłoczono jak w znanych kurortach – Władysławowie, Trójmieście czy Krynicy Morskiej. Jeśli szukacie takiego miejsca, a jednocześnie chcecie cieszyć się atrakcjami, ono to gwarantuje. W Rewie da się wypożyczyć rower, którym zwiedzicie okoliczne rezerwaty, wioski, a nawet miasta. Hitem jest m.in. odwiedziny przeze mnie Klif Mechelinki znajdujący się zaledwie 5 km od Rewy.
Rowerem do Rewy z Gdyni
Jeśli chodzi o mnie, pojechałam do Rewy rowerem z Gdyni. Trasa, choć dość krótka, może być uznana za nieco wymagającą – po drodze trzeba pokonać kilka przewyższeń. Odcinek za Gdynią – mowa o wsiach Mosty czy Pierwoszyno może być z kolei mało wygodny, gdyż trwa tam remont chodników i miejscami leży dużo piachu. Sama droga jest dość wąska. Mimo wszystko przez większość trasy skorzystamy ze ścieżki rowerowej, więc jest bezpiecznie.
Szlak prowadzi ulicą Derdowskiego do kaszubskiej wsi Kosakowo, dobrze znanej festiwalowiczom przyjeżdżającym tu na Open'era. Dalej jest Pierwoszyno, miejscowość Mosty, a następnie już tylko Rewa. Nie chcecie się tak męczyć? Możecie dojechać samochodem w pół godziny lub zwykłym autobusem miejskim w około 43 minuty. Kursuje tam m.in. linia 146 – bezpośrednio z dworca Gdynia PKP.